niedziela, 31 marca 2013

Harry ~ 'My heart is a broken' (part1)

Zmienię trochę styl pisania. Przejdę z drugiej osoby na pierwszą, bo tak mi lepiej się pisze ;)





Microsoft Word, 'Moja Histora', fragment
"Jestem siostrą Liama. Adoptowaną siostrą. Swojego prawdziwego ojca nie znałam, a matka umarła na raka kiedy byłam jeszcze niemowlakiem. Wtedy zajęła się mną ciotka Sylvia, która mieszkała w Londynie. Prawda jest taka, że miałam tylko ją. Chodziłam normalnie do szkoły, ale w domu i tak mówiłam po Polsku. Życie było wspaniałe, miałam pieska i ukochaną ciotkę, która była dla mnie jak matka. Kiedy miałam 10 lat moje życie wywróciło się do góry nogami. Gdy jechaliśmy do weterynarza z naszym pieskiem Scobby, zdarzył się wypadek. Niestety jako jedyna wyszłam z niego cała. Ciocia i Scobby odeszli. Nie miałam się gdzie podziać. Trafiłam do domu dziecka. Moje życie było szare, puste, smutne, straszne. Moje relacje z innymi dziećmi nie były zbyt dobre. Wyśmiewały się ze mnie, popychały, obrażały tylko dlatego, że byłam Polką. Kiedy uznałam, że moje życie nie jest niczego warte i chciałam  uciec z domu dziecka to dzień przed tym zdarzeniem stało się coś wspaniałego, coś czego się nigdy nie spodziewałam. Ktoś opisał moją sytuację w internecie i przyszła po mnie rodzina. Państwo Karen i Geoff Payne. Wydawali się bardzo sympatyczni, mili. Mieli także syna Liama, który okazał się być bardzo wspaniałym bratem, który traktował mnie jak prawdziwą siostrę. Nawet lepiej, jak księżniczkę. Niestety moje życie już nie było normalne. W nocy ciągle miałam koszmary. widok umierającej cioci. Te niemiłe dzieci. Byłam smutnym, szarym dzieckiem. Po jakimś czasie, kiedy na mojej buzi w końcu pojawił się pierwszy uśmiech, Liam wyprowadził się. Do swoich kolegów z nowego zespołu. Nie miał  już dla mnie czasu, czułam się nie potrzebna. Do czasu... Teraz moi rodzice nie mogli patrzeć na to jak siedzę sama w ciemnym pokoju. Postanowili, że mam się wyprowadzić do Liama i jego przyjaciół, żebym się z nimi zaprzyjaźniła, by na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Trochę się ucieszyłam, że znowu będę mieszkać z moim bratem. Ale trochę się martwiłam. Pięciu mężczyzn i jedna dziewczyna... Na szczęście okazali się być bardzo fajni. Są dla mnie jak bracia. A uśmiech na twarzy i całą radość przywrócił mi on..."
- Harry! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. Ten kochany głupek znowu zabrał moją szczotkę do włosów. Przecież nie mogę tak chodzić po domu jak zaraz mają przyjść znajomi Liama. - Harry oddaj mi ją, proszę! Nigdzie go nie widziałam. Stałam sama w pokoju i rozglądałam się za tym lokowatym, przynajmniej tak mi się wydawało, że jestem sama. Nagle ktoś uniósł mnie do góry. Tak to był Harry. Trzymał w ręce moją szczotkę. Szybko się wyślizgnęłam z jego rąk, chwyciłam szczotkę i pobiegłam do swojego pokoju. Wiedziałam, że pobiegnie za mną i będzie mi się dalej psocić, dlatego gdy wbiegłam do swojego pokoju zakluczyłam się. Jako jedyna miałam swoją łazienkę. Kiedy stałam przed wielkim lustrem, które jest na szafie zauważyłam, że stoi za mną Harry. Na śmierć zapomniałam, że łazienka nie była zakluczona i mógł wejść przez nią do mojego pokoju. Spojrzałam się na niego miną numer 14 przy tym tupiąc nogą.
- Harry chciałabym się przebrać... - powiedziałam. Spojrzał na mnie proszącą miną. Później - dodałam. I wyszedł. Chyba częściej będę używała tej miny - pomyślałam. Akurat zachciało mu się wygłupów przed gościną. Lubię się z nim po wydurniać, ale nie w tej chwili. Serce mnie teraz boli przez to, że mu odmówiłam. Zaczęłam się przebierać. W mojej głowie cały czas siedział Harry. Czy musiałam sobie wybrać taką miłość. Przecież on mnie traktuje tylko jak siostrę, a ja liczę na coś więcej. Głupia jestem. Szykując się dostałam jakieś powiadomienia na twitterze, ale nie miałam czasu ich sprawdzić. Make-up, kok i jestem gotowa. Usłyszałam, że ktoś wszedł do domu, pewnie goście. Zbiegłam na dół. Nie wiem dokładnie kto miał przyjść, ale byłam gotowa na każdego. Weszłam do salonu, gdzie wszyscy już siedzieli. Wiec naszymi gośćmi są menadżer i jakaś facetka. Żona? Nie wiem. Powiedziałam dobry dobry i usiadłam pomiędzy Harrym i Liamem. Godzinka już minęła, a oni cały czas gadali o jakimś koncercie czy zlocie. Sama nie wiem, bo byłam zapatrzona w Harrego. Cały czas siedział mi w głowie. Nagle zadzwonił do mnie telefon. Była to moja koleżanka, którą poznałam dzięki Niallowi. Wstałam z kanapy, przeprosiłam i wyszłam z salonu.
- [T.I] wejdź natychmiast na twittera. Wysłałam Ci coś super filmik. - rozłączyła się. Trochę rozbawiło mnie jej zachowanie. Wróciłam z powrotem na kanapę, mówiąc Liamowi, że koleżanka dzwoniła. Z uśmiechem na twarzy weszłam na twittera. Szukałam wiadomości od [I.T.K]. Nie mogłam go znaleźć, bo miałam pełno wiadomości, ale zainteresował mnie jakiś link. Weszłam w niego. 
*Oczami Liama*
Radosna usiadła z powrotem na kanapę obok mnie i Hazzy. Przeglądała coś w telefonie. Nagle zbladła, uśmiech z twarzy zniknął. W jej oczach pojawiły się łzy. Spojrzała w moją stronę, potem Harrego. Następnie wstał i po prostu wybiegła. Zaszokowany całą sytuacją pobiegłem za nią by dowiedzieć się co się stało. Moja siostrzyczka zakluczyła się w pokoju i strasznie płakała. Pukałem do niej i prosiłem, żeby otworzyła, ale nie chciał. Tylko krzyczała, że mam sobie iść. Poddałem się i zszedłem na dół. Zastanawiam się czy to czasem nie ma jakiegoś związku z Harrym. Zbiegłem na dół. Naszych gości już nie było. Chłopcy spojrzeli się na mnie pytającym wzrokiem. Naprawdę nie wiedziałem co im powiedzieć, bo sam nie wiedziałem co się stało. Usiadłem zmartwiony koło chłopaków i szepnąłem sam do siebie - Żeby to nie wróciło. Bałem się, że wróci smutna, zrozpaczona [T.I]. Bałem się jej krzyków w nocy, płaczu. Z zamyśleń wyrwał mnie Niall. - Co wróci? - spytał się, któryś raz z rzędu. On nie znali tej [T.I]. Nie mówiłem im o jej przeszłości, depresji. Wiedzieli tylko, że jej adoptowana. I to wszystko. Nie znali jej historii, korzeni. Nic. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić - Jak już wiecie, [T.I.] jest adoptowana, nie jest moją prawdziwą siostrą. Moi rodzice adoptowali ją, gdy miała około 10 lat. I tak zacząłem im opowiadać jej historię. O jej prawdziwej matce, ciotce, koszmarach. O wszystkim. Gdy skończyłem, spojrzałem na nich. Mieli smutne miny. - A teraz coś ją zraniło. Tylko żeby nie zabrało to lub ktoś jej radości, bo... - przerwałem. - Bo...? - powiedział Louis. - Bo będzie źle. Bardzo źle. - skończyłem. 

_________________________________________________________________
Ta dam mamy pierwszą część ;D Mam nadzieję, że Was zainteresowało to, chociaż troszeczkę ;b  
Bardzo, ale to bardzo zależy mi na Waszej opinii, dlatego komentujcie!! 
Macie jakieś pytania? Piszcie do mnie na ask'u, twitterze. ASK & TWITTER
Czytasz → Komentujesz!!!

~Nina, 
Kocham Was !! ♥




niedziela, 24 marca 2013

Liam ツ (part 1)



Zaczęłaś się szybko ubierać. Miałaś tylko godzinę do spotkania z Liamem. Otworzyłaś szafę i zaczęłaś się przyglądać swoim rzeczom. No tak. Znowu nie wiedziałaś w co się ubrać. Po dłuższym zastanowieniu wybrałaś piękną, niebieską sukienkę a do tego czarne balerinki. Zbiegłaś szybko do łazienki aby się umalować i uczesać. Zostało ci już tylko 10 minut. W chwili gdy zaczęłaś sprzątać cały ten syf, który po sobie zostawiłaś usłyszałaś pukanie do drzwi. Poszłaś otworzyć.
- Hej - powiedziałaś. - Już wychodzę tylko wezmę torebkę.
Pobiegłaś szybko na górę. Sprawdziłaś czy wzięłaś wszystko na pewno i czy nie zapomniałaś wyłączyć lokówki.
- Dobrze już jestem. - powiedziałaś.
- Wyglądasz prześlicznie - odpowiedział ci ukochany.
Zarumieniłaś się trochę. Przeszliście do samochodu. Gdy już wyruszyliście zapytałaś się :
- Gdzie jedziemy?
- To niespodzianka. Dowiesz się nie długo.
Po chwili zorientowałaś się, że skręcacie do drogi prowadzącej do domu dziecka.
- Jedziemy do sierocińca? - zapytałaś.
- Tak. Chciałem abyś pojechała tam ze mną. Wręczymy dzieciom zabawki. Pobawimy się z nimi trochę. A potem pojedziemy dalej.
Gdy tylko weszliśmy do ośrodka dobiegł nas gwar dzieci. Podbiegły do nas. Jedno 4-letnie dziecko przytuliło się do mnie. Odwzajemniłam uścisk. Przeszliśmy dalej do pokoju gościnnego. Dyrektorka podziękowała nam bardzo za to, że postanowiliśmy przyjechać jednak do nich. Usiedliśmy w kółku i Liam zaczął czytać bajkę.
- Lato lipcowe lato
Czekało z koszykiem kwiatów
Czekało tutaj z uśmiechem
By objąć mnie letnim oddechem...

Dzieci słuchały go jak oczarowane. Widać było, że są stęsknione bliskości. Bliskości kogoś dorosłego. Było ci ich żal. Patrzyły na Liama takimi szczęśliwymi oczami. Po zakończonej lekturze złapały ciebie i twojego chłopaka za ręce i wyciągnęły do drugiego pokoju.
- Teraz zabawimy się w chowanego. - powiedziała dziewczynka. - Wy szukacie.
Zaczęliście liczyć do 20. 
- Jeden, dwa, trzy... -  liczyliście jak najpowolniej.
Udawaliście, że ich nie widzicie. Gdy przechodziliście obok ukrytych dzieci zaczynały się chichrać. Po zakończonej zabawie czas było się zbierać. Nie chciałaś opuszczać tego miejsca. Chciałaś tu zostać dłużej. Wręczyłaś dzieciakom prezenty. Były takie szczęśliwe... Gdy wyszłaś z sierocińca zaczęłaś płakać. 
- Hej, kochanie co się dzieje? - zapytał Liam.
- Nic takiego. Po prostu nie mogę patrzyć na to jak te dzieci są samotne. I jakich mają okrutnych rodziców, że ich zostawili.
- No widzisz, skarbie. Tak to już jest na tym świecie. Jak mogliśmy, tak pomogliśmy tym dzieciom. Nic więcej nie możemy na to poradzić. A teraz wsiadaj do samochodu. Jedziemy dalej!
- Jak to dalej? Jedziemy gdzieś jeszcze? Dokąd? - zapytałaś.
- A to zobaczysz... - odpowiedział i ruszyliście
___________________________________________________________________________________

I w końcu doczekaliście się następnego imagina. Ten będzie podzielony na dwie części. Nie wiem kiedy dodam następnego. Prawdopodobnie w czwartek. Ale to wszystko zależy jeszcze od szkoły, czy nas znowu nie zawalą zadaniami domowymi. Mam nadzieję, że się podobało.
~Amber

sobota, 2 marca 2013

Louis ♥ (cz.2)



Otworzyłaś oczy. Znajdowałaś się w białym pomieszczeniu, był to szpital. Łza spłynęła ci po policzku. Dlaczego musiało udać się im mnie uratować? - pomyślałaś. Ujrzałaś Louisa. Siedział obok na krześle, trzymając twoją dłoń i spał. Zabrałaś swoją dłoń tak aby się nie obudził. Usiadłaś na łóżku i z wielkim trudem wstałaś. On nadal spał. Otworzyłaś lekko drzwi od swojej sali i rozglądałaś się, czy jest ktoś na holu. Na szczęście nikogo nie było, więc wyszłaś i udałaś się do toalety. Zamknęłaś się w kabinie i usiadłaś na ziemi. Nie chciałaś nikogo widzieć, zwłaszcza jego. Po kilku minutach siedzenia w samotności usłyszałaś jakieś hałasy na holu. Słyszałaś, że pielęgniarki i ON zaczęli ciebie szukać. Wołali cię. Nagle ktoś wpadł do toalety, była to pielęgniarka. Zapukała do drzwi.
- Proszę odejść! - krzyknęłaś.
- Niech pani otworzy, proszę. - powiedziała kobieta.
- Nie! - krzyknęłaś. Kobieta wybiegła i po chwili wróciła z kilkoma osobami.
- Pani [T.I.], niech pani otworzy drzwi. - powiedział męski głos.
- Chcę być sama. - powiedziałaś.
- Kochanie, otwórz. - odezwał się Louis.
- Idź mi stąd! Nie chcę go widzieć! - krzyknęłaś.
- [T.I.] [T.N.] proszę otworzyć. - powiedziała pielęgniarka.
- Wyjdę, jak go już nie będzie. Jak wyjdzie z szpitala! Nie chcę go widzieć, NIGDY! - dostałaś histerii.
Usłyszałaś jak go wypraszają, on protestuje, nie chce tego. Słyszałaś, że wezwali ochroniarza. Musieli go wynieść.
Po godzinie w końcu wyszłaś z toalety. Idąc przez hol nagle upadłaś. Z jednego pokoju wybiegła pielęgniarka, pomogła ci wstać i zaniosła cię do łóżka. Podłączyła cię do kroplówki i wyszła. Po kilku minutach przyszedł lekarz.
- Pani [T.I.], ledwo co panią uratowaliśmy, ale na szczęście udało nam się. Pani stan jest stabilny, ale musi pani jeszcze zostać na obserwacji.
- Ale po co?
- Z panią jest już dobrze, ale prawie straciła pani dziecko.
- Dz-dziecko? - byłaś w szoku.
- Tak, dziecko. Jest pani w piątym tygodniu ciąży.
Gdy lekarz wyszedł zaczęłaś płakać. Dziecko? Nie chcesz mieć dziecka, nie teraz, nie z nim!
***
W szpitalu zostałaś jeszcze trzy dni. Codziennie do szpitala przychodził Louis, lecz za każdym razem nie pozwolili mu ciebie odwiedzić. W końcu ciebie wypisali. Przyjechała po ciebie przyjaciółka, wzięła z Waszego domu (twojego i Louisa) twoje rzeczy. Od tygodnia ciągle do ciebie dzwonił, pisał, przychodził. Nie chciałaś go widzieć, słyszeć jego głosu. Calymi dniami leżałaś i płakałaś. Nie wierzyłaś już mu, tylko głupim stroną internetowym i ludziom z Twittera. Nie mogłaś spać, jeść, nic... Ta świadomość, że będziesz musiałam wychowywać dziecko sama była straszna. Nie mogłaś tak żyć. Usiadłaś do biurka, wyciągnęłaś kartkę i długopis. Po dwóch godzinach zapisałaś całą kartkę... dla Louisa. Otworzyłaś drzwi od balkonu, weszłaś tam i lekko przymknęłaś drzwi. Stanęłaś na barierce <od autora - nie wiem jak nazywa się to na balkonie, dlatego napisałam barierka> i tak stałaś i myślałaś nad swoim życiem.
* Perspektywa Louisa *
Po raz setny idę spróbować spotkać się z [T.I.]. Muszę z nią porozmawiać. Kocham ją nad życiem i chcę z nią spędzić resztę swojego życia. Zapukałem do drzwi, po chwili otworzyła [I.T.P.].
- Znowu ty? - powiedziała zdenerwowana.
- Tak, ja. Chcę porozmawiać z [T.I.]. Błagam ciebie. - odpowiedziłem. - Tylko raz, potem dam jej spokój. - skłamałem.
- No dobrze, wyjdź. Tylko nie bądź długo. Ona jest wyczerpana, nie śpi po nocach tylko płacze, nie je.
Boże święty. Moja najdroższa. Przez ten głupi internet i moje wygłupy z Hazzą mogę ją stracić na zawsze. Wyszłem do jej sypialni, nie było jej. Na biurku leżała jakaś kartka. Było na niej napisane : " Louisie, przez ten cały internet mam mętlik w głowie. Nie wiem komu wierzyć. Przez ostatnie tygodnie ciągle spędzałeś czas z Harrym. Bolało mnie to bardzo, że wolisz go ode mnie. Musisz o czymś wiedzieć... jestem w ciąży. Szósty tydzień. Nie chcę by dziecko w przyszłości miało ciężko, matka była tylko przykrywką dla ojca, który ukrywał swój związek z innym mężczyzną. Nie dam rady tak żyć. Wiesz jacy ludzie są. Nie dadzą nam spokój. Żegnaj." Po tych słowach rzuciłem kartkę na ziemię i zacząłem się zastanawiać, gdzie ona może być. Nagle zauważyłem, że drzwi od balkonu są lekko otwarte. Szybko wbiegłem na balkon, ujrzałem ją, chciała skoczyć. W ostatniej chwili złapałem ją. Mocno trzymałem ją w swoich ramionach. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie swoim wielkimi oczyma.
- Kocham Cię i chcę spędzić resztę życia tylko z tobą. - powiedziałem. Weszliśmy do sypialni i położyłem ją na łóżku. Pojedyńcza łza spłynęła jej po policzku.
- Odszedłem z One Direction. - powiedziałem.
* Twoja perspektywa *
Gdy usłyszałaś te słowa natychmiast usiadłaś na łóżku.
- Co zrobiłeś? - powiedziałaś. Myślałaś, że źle usłyszałaś.
- Odszedłem z zespołu.
- Ale... - chciałaś coś powiedzieć, ale ci przerwał.
- Ciii. To nie wszystko. Wprowadzimy się gdziekolwiek chcesz, zerwę kontakty z chłopcami, z Harrym. Tylko, błagam cię, wróć do mnie! Nie mogę bez ciebie żyć. Teraz, gdy wiem, że zostanę ojcem to pokochałem cię jeszcze bardziej. Co za głupoty gadam! Nie dam rady jeszcze bardziej ciebie kochać! Kocham Ciebie tak mocno, że mocniej się nie da i to dziecko i chcę żyć razem z Wami. Na zawsze. - przytulił się do ciebie. Zaczęłaś płakać i też go przytuliłaś.
*** 3 Lata Później ***
Jesteś panią Tomlinson już od dwóch lat. Nie pozwoliłaś Louisowi odejść ze zespołu i kazałaś mu wrócić. Oczekujecie drugiego dziecka. Wasze pierwsze, Elena, jest oczkiem w głowie twojego męża. Harry na wieść, że zostanie ojcem chrzestnym, popłakał się ze szczęścia. Teraz także Harry ze swoją małżonką, Niną spodziewają się dziecka. Ty i Louis macie zostać rodzicami chrzestnymi.
_____________________________________________________________
THE END
Mam nadzieję, że się Wam spodobał imagin z Louisem :) Chcę następny napisać z Liamem, ale mam same pomysły na Hazze.
Przydał by się jeszcze ktoś do prowadzenia bloga. Jeżeli jest ktoś chętny do współpracy do proszę wysłać swojego imagina na mojego maila NinaImHope@wp.pl

CZYTASZ -----> KOMENTUJESZ
~Nina

piątek, 1 marca 2013

Louis ♥ (cz.1)



Leżałaś cały dzień na łóżku i płakałaś. Nie dobierałaś telefonu, nie odpisywałaś na smsy. Wiedziałaś, że musisz się ogarnąć, bo nie długo do domu wróci Louis, nie chciałaś by widział cię w takim stanie. Jesteś z nim już dwa lata, dwa piękne lata. Przez ten czas nie przejmowałaś się plotkami, że Harry i twój ukochany są razem. Wiedziałaś, że jest to nie możliwe. Ale od jakiegoś czasu, spędzają razem dużo czasu, nie dość to ludzie cały czas wysyłają ci różne ich zdjęcia jak się całują itp., niektóre były po prostu przerobione, a niektóre... sama nie wiesz. Ludzie hejtują cię. 'Larry istnieje, pogódź się z tym, bitch.', 'Jesteś tylko przykrywką...' i mnóstwo takich rzeczy. Nie wytrzymujesz już tego psychicznie. Dostałaś smsa, dopiero pierwszy od Louisa. 'Skarbie, wrócę trochę później. Jestem z Harrym. Nie martw się o mnie ;*'. Wpadłaś w wściekłość. Rzuciłaś telefon o ścianę, rozpadł się na części. Złapałaś za laptopa i uczyniłaś to samo co z komórką. Zaczełaś krzyczeć, płakać jeszcze bardziej, wszystko niszczyć. Po kilkunastu minutach uspokoiłaś się i dopiero po chwili ujrzałaś jak zdemolowałaś dom. Wszystkie sprzęty były rozwalone, wazony i naczynia zbite. Zaczęłaś krzyczeć jak bardzo nienawidzisz Harrego i rzuciłaś się na łóżko. Nagle usłyszałaś dźwięk otwierających się drzwi, ale się tym nie przejęłaś.
- [T.I.] - krzyknął Louis. Nie odpowiedziałaś.
- [T.I.], gdzie jesteś! [T.I.]! - krzyknął jeszcze raz. Było słychać, że się niepokoi. Usłyszałś, że wbiega na górę.
- [T.I.], co tu się stało? Dlaczego dom jest zdemolowany. Nie zwracałaś na niego uwagi. Podszedł do ciebie, podniósł ciebie i przytulił, lecz ty od razu się wyrwałaś z jego uścisku.
- Co jest, kochanie? Odpowiedz mi! - powiedział stanowczo.
- Już tego nie wytrzymałam! - zaczęłaś płakać jeszcze gorzej.
- Ale czego, co jest?
- Ty i ... Harry. Mam tego dość! Czy Larry na prawdę istnieje?! - krzyknęłaś.
- Co się stało z domem?
- Nie zmieniaj tematu! Czy TY i Harry na prawdę... - tu urwał ci się głos.
- NIE! Nie mógłbym, mam ciebie!
- A może jestem tylko pieprzoną przykrywką? Wiesz, wiele gwiazd tak robiło tylko po to by się nie wydało, że są... homo! - wydarłaś się, a,łzy spływały ci po policzkach.
 - Kochanie, co ty za bzdury wygadujesz!? Jesteś pijana?
- Nie, nie jestem!
- To co ci odbiło?!
- Wszedzie w internecie pełno 'Larrego'!  Mam tego dosyć! - wbiegłaś do łazienki, która znajdowała się na przeciwko waszej sypialni. Zakluczyłaś drzwi i usiadłaś na podłodze. Louis podszedł do drzwi, zaczął pukać i prosić się żebyś otworzyła drzwi. Nagle do głowy przyszła Ci głupia myśl. Wstałaś i podeszłaś do apteczki. Wyciągnęłaś z niej różne opakowania tabletek. Usiadłaś przy drzwiach, czułaś że Louis jest z drugiej strony. Gdy nastała cisza, specjalnie zaczęłaś machać pudełkami od tabletek, żeby on je usłyszał. Chwilę tak trzęsłaś, nagle on zerwał się na nogi, zaczął walić w drzwi i krzyczeć - [T.I.]! Bałam Cię, nie rób tego! [T.I.]! Zaczął płakać i coraz głośniej mówił twoje imię. Wysypałaś wszystkie tabletki na rękę. Łza poleciała ci po policzku. Wszystkie tabletki wyłożyłaś do buzi, podeszłaś do kranu, wzięłaś łyk wody i stałaś i czekałaś. Louis próbował wyważyć drzwi. Zaczęło ci się robić słabo. Nagle pomyślałaś dlaczego to zrobiłaś.
* Perspektywya Louisa *
Próbowałem wyważyć drzwi, ale nie wychodziło mi to za bardzo. Nagle usłyszałem, że coś huknęło w łazience. Pobiegłem po narzędzia i zacząłem majstrować przy zamku. Udało się! Gdy otworzyłem drzwi ujrzałem leżącą [T.I.]. Była nie przytomna. Pobiegłem do niej i próbowałem 'obudzić'. Szybko sięgnąłem po telefon i wezwałem karetkę. Siedziałem przy niej, tuliłem ją mocno i płakałem.
__________________________________________________________
Ciąg dalszy nastąpi :)
Proszę o dużo komentarzy. Mam nadzieję, że się spodobał. Jak są jakieś błędy to proszę napiszcie!
CZYTASZ ----> KOMENTUJESZ!!
~Nina

Zayn *-*



 Było zimowe ale słoneczne południe. Dochodziła godzina 12. Wasza klasa nie miała polskiego więc byłaś w świetlicy. Rysowałaś sobie coś w zeszycie i słuchałaś muzyki. Dlatego nie zauważyłaś, że ktoś wszedł. Zorientowałaś się dopiero po piskach dziewczyn. Podniosłaś głowę a na ciebie patrzył on. Twój idol. Zayn Malik. Prawie dostałaś zawału. Zaczął coś do ciebie mówić ale ty nie wiedziałaś co bo cały czas miałaś słuchawki w uszach. Wyciągnęłaś je i dopiero wtedy go usłyszałaś. Rozbawiłaś go tym. Gdy się uspokoił powiedział :
- Jestem Zayn. A ty?
- [ T.I] - odpowiedziałaś. - Ale co ty tutaj robisz? Na takim zadupiu?
Znowu go rozbawiłaś swoją paplaniną.
- Jesteś zabawna. - powiedział. - Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej zabawnej dziewczyny.
- Ale co ty tutaj robisz? - zapytałaś.
- Mamy trasę koncertową w Polsce. I postanowiliśmy z zespołem, że jak tutaj będziemy to odwiedzimy gimnazja. Ale nie mogliśmy odwiedzić wszystkich, więc ze szkół, które się zgłosiły wylosowaliśmy parę. W tym waszą szkołę.
- Ale super - powiedziałaś i w tym momencie przerwał  wam dzwonek. - Przepraszam ale muszę iść na lekcję. Mam w-f.
Wychodziłaś już ze świetlicy gdy cię dogonił.
- Dasz mi swój numer telefonu?- zapytał. - Do czasy gdy będziemy w Polsce może się spotkamy?
Dałaś mu swój numer i przez całą drogę do sali gimnastycznej rozmawialiście ze sobą. Widziałaś zazdrosne spojrzenia znajomych ze szkoły. Byłaś szczęśliwa. Nawet twój nauczyciel w-f dziwnie Ci się przyglądał. Widać. że był zdziwiony.
- Za godzinę kończę lekcję. Potem pójdę do domu i po południu możemy się spotkać. Co ty na to? - zapytałaś.
- Mam lepszy pomysł. Poczekam na Ciebie i odprowadzę cię do domu a pode drogą wejdziemy do jakiejś knajpki na obiad.
- Ok. - powiedziałaś.
- Dobra, to za godzinę będę czekał na Ciebie w szatni. - powiedział i poszedł.
Wyciągnęłaś telefon i zadzwoniłaś do swojej najlepszej kumpeli, która była chora i powiedziałaś jej co Cię spotkało. Była zdziwiona i wnerwiona, że jej dzisiaj nie było w szkole. Rozległ się dzwonek więc musiałaś iść na w-f. Twoją najgorszą lekcję. Jako, że jesteś słaba z tego przedmiotu, nie lubisz go. Graliście w kosza. Nienawidziłaś tego. Było już 10 minut do końca lekcji gdy w drzwiach pojawił się on. Zagapiłaś się na niego dlatego dostałaś piłką w głowę. Zaczął się z ciebie śmiać. Przez cały czas się na ciebie patrzył. W końcu skończyła się znienawidzona przez ciebie lekcja. Byłaś szczęśliwa gdy w końcu mogłaś się zobaczyć z Zaynem. Poszliście do restauracji a następnie ukochany odprowadził Was do domu. Rozmawialiście przez całą drogę. I w końcu musieliście się pożegnać. Zayn powiedział, że zadzwoni do Ciebie jutro i znowu się spotkacie więc weszłaś do domu z bananem na gębie.

                                                                                                                                                                       
No nie. Co raz gorzej mi wychodzą te wszystkie imaginy. Ale następny musi być lepszy. Postaram się.
~Amber