poniedziałek, 24 marca 2014

Nowy Blog...

Zapraszam na nowego bloga z Jaredem Leto.
Może go nie znacie, więc...
 Jared Leto - amerykański aktor, reżyser, model, wokalista i gitarzysta zespołu 30 Seconds to Mars, laureat nagrody Oscara za najlepszą rolę drugoplanową w filmie Witaj w klubie.
Oto muzyka jego zespołu:


Zapraszam!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Konkursowy Imagin

Niestety dostaliśmy na razie tylko jedne zgłoszenie do konkursu, ale zostały jeszcze 4 dni do końca.
Imagin od ~Atomic~

Wszystko zaczęło się  6 lat temu, miałaś wtedy 15 lat. Poznałaś Louisa na dodatkowych zajęciach z Angielskiego, kiedy złączyli grupy z 2 i 3 klasy. Na początku nie mieliście zbyt dobrego kontaktu, wasz znajomość polegała raczej na mówieniu sobie  zwykłego cześć na korytarzu szkolnym. Wszystko zmieniło się, gdy ty wracałaś z zakupów, Louis pomógł ci przenieś zakupy do domu. Podczas 20 minutowego spaceru rozmawialiście na przeróżne tematy.
- Nie wiem jak mam ci dziękować. - uśmiechnęłaś się  w jego ciasta. Może wejdziesz?
- hmm… a nie będę przeszkadzać. - spytał skrępowany.
- Jasne, że nie - pociągnęłaś chłopaka z rękę.
Weszliście razem do twojego domu, a ty ukroiłaś mu kawałek ciasta i poczęstowałaś gorącą herbatą.
- Ładny masz dom. - powiedział i wtedy podszedł do kolekcji płyt mojego taty.- Uuu, niezła kolekcja.
- Mojego taty - odpowiedziałam, trzymając dwa kubki w ręce- On uwielbia słuchać muzyki, jak był młody jeździł na wiele koncertów rockowych kapel. W sumie to tak poznał moją mamę.
- Muzyka zbliża ludzi - wtrącił i uśmiechnął się do ciebie.
-Masz racje - rzekłaś i odwzajemniłaś uśmiech.
Rozmawialiście ze sobą godzinę, bo chłopak śpieszył się na trening piłki nożnej.
 Od momentu tej rozmowy zaczęliście się ze sobą spotykać coraz częściej. Lubiliście ze sobą spędzać czas. Później jednak zaczęło się wszystko psuć, ponieważ Louis traktował ten związek zbyt poważnie, a ty z przymrużeniem oka. On był o ciebie za bardzo zazdrosny, ale ty też nie byłaś bez winny, często flirtowałaś z innymi chłopakami. Ty naprawdę, coś do niego czułaś,  tylko nie potrafiłaś się zaangażować, bo bałaś się, że go stracić. Louis coraz bardziej naciskał, a ty coraz bardziej się od niego oddalałaś. Zaczęły się kłótnie. Nie potrafiliście się już ze sobą dogadać, więc on postanowił z Tobą zerwać. Bardzo cię to zabolało, ponieważ to była pierwsza osoba, której zaufałaś z która lubiła cię taką, jaką byłaś. Po zerwaniu poczułaś wielka pustkę, więc postanowiłaś coś ze sobą zrobić. Wiedziałaś, że jest już za późno, że on do Ciebie nie wróci, ale robiłaś wszystko dla niego, bo po prostu ci na nim zależało. To dla niego ograniczyłaś kontakty z chłopakami i przyłożyłaś się do nauki. Zaczynałaś powoli siebie lubić, dobre wyniki w  dawały Ci satysfakcje. Twoje uczucia powoli odchodziły.


 ***

   Teraz mieszkasz w Londynie jesteś na drugim roku studiów z marketingu i zarządzania. Pracujesz w małym sklepie muzycznym sklepie o nazwie „Flamingo”, w którym można było kupić „perełki”, jeżeli chodzi o płyty oraz instrumenty muzyczne. Twoim szefem był pan Bill Green , ale zazwyczaj sklepu i pracowników pilnował Richard, jego syn.  Richard wyobrażał sobie w stosunku do ciebie zbyt wiele, często zapraszał cię na przeróżne kolacje, wypady do kina itp. Na początku nie zgadzałaś się, ale on coraz bardziej naciskał, więc zaczęłaś się z nim spotykać. Nie był to udany związek. Tylko on był z niego zadowolony.
   Pewnego dnia, do sklepu przyszedł on, chłopak dla którego sześć lat temu się zmieniłaś. Podszedł do Ciebie.
- Przepraszam - zapukał cię w ramie, a ty  się odwróciłaś, nie spodziewając kogo zaraz zobaczysz.
-  Louis ? - upuściłaś płytę.
-  [T.I] -€“ uśmiechnął się do ciebie i lekko cię przytulił.- Dawno się nie widzieliśmy.
-  Prawie sześć lat. - westchnęłaś.
- Co u ciebie słychać? - spytał i wciąż się uśmiechał. Zaczęłam wpatrywać się w jego oczy, które kiedyś były moje.
-  Eee… je-jestem na drugim roku studiów - wyjąkałam nie wiedząc co powiedzieć. - A u ciebie? - dobrze wiedziałam co się u niego dziej, bo oglądałam każdy wywiad z jego udziałem i czytałam każdy artykuł o jego zespole.
- Bardzo dobrze, może byśmy się kiedyś umówili? Chyba, że twój chłopak miałby coś przeciwko.- zaproponował.
- Nie mam chłopaka. - wtrąciła zbyt szybko. Od zerwania z nim nie miałam nikogo.
- [T.I], nie ma czasu no plotki, bierz się do pracy. - powiedział Richard, który zapewne wszystko podsłuchał.
- Więc w czymś mogę ci pomóc? - spytałaś podnoszą płytę, którą wcześniej upuściłaś.
- Szukam prezentu dla przyjaciela, hmm najlepiej jakiejś płyty Pink Floyd - odpowiedział.
- Może mówił ci o jakieś płycie, którą chciał by mieć? -€“ podpytywałaś.
- Niech pomyśle, ostatnio pokazywał mi jakiś album z krową i powiedział, że szuka następnego krążka. Coś chyba na "N" albo na "T", nie wiem, nie pamiętam.
- Może to było Meddle?- spytałaś.
- Tak to chyba to - uśmiechnął się.
- Mamy ją na zapleczu, ty podejdź do kasy, a ja po nią pójdę. - obróciłaś się na pięcie i pokierowałam się w stronę wyżej wspomnianego miejsca.  Na szczęście płyta  była na wierzchu, więc nie musiałaś marnować czasu na szukanie.- Mam - powiedziałaś pokazując chłopakowi pudełko.
- Ej [T.I], to nie jest ta płyta co słuchaliśmy ją, gdy pierwszy raz widziałem kolekcje twojego taty. - spytał.
-Tak, to ten krążek. - spuściłaś głowę, bo czułam, że się rumienisz. Cieszyło cię  to, że pamięta, która to był album.
- Ile płace?
- 39,99  funtów.
- Hmm to może spotkalibyśmy się jutro około 18,00 może tutaj na rogu jest taka świetna kawiarenka.- plątał, a  ty byłaś w niebo wzięta. Myślałaś, że zapomniał o wcześniejszej propozycji.
- Oooo, tak z chę-chęcią. - jąkałaś.
- To widzimy się jutro - powiedział i pokierował się w stronę wyjścia, gdy znalazł się na zewnątrz postanowiłaś pobiec za nim i zmienić miejsce spotkania, bo wiedziałaś, że Richard jest zdolny przyjść na miejsce waszego spotkania.
- Lou-  dotknęłaś go w ramie. - Wiesz, może gdzie jest kawiarnia  u Katharine?-
- Tak-uśmiechnął się.
- Może tam byśmy się spotkali. Podają tam wyśmienitą gorącą czekoladę
- Okey, czyli jutro o osiemnastej u Kathariny.-   pokiwałam głową twierdząco- a ty wracaj do sklepu, bo się przeziębisz.- W tamtym momencie byłaś najszczęśliwszą kobietą na świecie. Humoru nie popsuła ci nawet  Richard, który zaczął na ciebie krzyczeć i groził, że cię zwolni.
   Gdy wróciłam do domu postanowiłaś, że jutro zrobisz jakieś zakupy, bo w twojej szafie świeciło pustkami. Robiąc sobie kanapki i herbatę zastanawiałaś jak sobie spiąć włosy. Postanowiłaś zostawić je naturalne i ich nie prostować, żebyś wyglądała jak kiedyś. Przed pójściem spać, wzięłaś jeszcze gorący prysznic i obejrzałaś telewizje. Gdy odchodziłaś już do krainy snów, zdałaś sobie sprawę, że on ma kogoś i jedyne na co mogę u niego liczyć to przyjaźń. Trochę cię to zabolało, ale i tak byłaś szczęśliwa, że wreszcie się z nim spotkasz. Czekałaś na to aż 6 lat. 
***
Wstałaś około 7,00 ponieważ nie mogłaś spać. Im bliżej było do spotkania z Tomlinson'em, tym bardziej martwiłaś się, że coś nie wypalił. Bałaś się , że nie przyjdzie. Na śniadanie zjadłaś zwykłe płatki na mleku. Później zmyłaś naczynia i wzięłaś się za porządne sprzątanie. Gdy dom już lśnił była godzina dwunasta, więc postanowiłaś wybrać się do galerii handlowej. Kupiłaś sobie biało- granatowy sweter w paski oraz czarne rurki. Po obejściu wszystkich sklepów poszłaś coś zjeść. Do domu wróciłaś około godziny 15. 30. Postanowiłaś wziąć szybki prysznic. Użyłaś swojego ulubionego żelu o zapachu mango i papai. Wysuszyłaś włosy, zrobiłaś lekki makijaż i ubrałaś na siebie nowo zakupione rzeczy. Była godzina 17,30, więc do wyjścia zostało Ci jakieś dwadzieścia minut, bo kawiarenka leżała nie opodal twojego miejsca zamieszkania. Strasznie się denerwowałaś. Krążyłaś po mieszkaniu jak głupia, bojąc się, że tak naprawdę Louis nie ma zamiaru przyjść na spotkanie. Bałaś się, że tylko żartował. Na chwilę usiadłaś na łóżku i zaczęłaś się uspokajać. Teraz miałaś już mętlik w głowie. Brałaś pod uwagę fakt, że on cię tylko lubi... i w tym momencie to najbardziej cię paraliżowało, bo ty do niego czułaś coś, więcej. Zdałaś sobie sprawę, że twoje zauroczenie z przed lat przemieniło się w coś poważniejszego i głębszego. Była już za dziesięć szósta, założyłaś grubą kurtkę zimową i kozaki. Powędrowałaś powoli w stronę uroczej kawiarenki. W między czasie założyłaś słuchawki na uszy i włączyłaś twoją ulubioną piosenkę.
   Weszłaś do kawiarenki , powiesiłaś kurtkę i zaczęłaś się rozglądać czy twój przyjaciel już przyszedł. Louis siedział pod ścianą na białym fotelu i bawił się swoim telefonem. 
- Cześć. - powiedziałaś, siadając na fotelu.
- Hej. - mówiąc to, lekko się uśmiechnął, co sprawiło, że się uspokoiłam.- A co ty taka zadowolona?
- Hmmm... po prostu bardzo miło mija mi dzień. Zamawiałeś już coś? - spytałam.
- Nie,  czekałem na ciebie.
- Ja chyba zaraz zamówię sobie tą gorącą czekoladę - powiedziałaś wyjmując drobne z portfela.
- Tylko mi nie mów, że zamawiasz czekoladę, bo nadal nie lubisz kawy. - zaczął się z ciebie śmiać, a ty się zawstydziłaś.- Wiedziałem, wiedziałem.
- To wcale nie jest śmieszne. Jak coś chcesz to ci zamówię. - powiedziałaś poważnie.
- Weź mi tą czekoladę, skoro jest taka przepyszna. - on nadal się śmiał, a ty pokazałaś mu język. 
Poszłaś złożyć zamówienie. Wróciłaś do swojego stolika.
- Lou, a twojej dziewczynie nie przeszkadza jej to, że no wiesz, dzisiaj się spotkaliśmy. - spytałam skrępowana.
- Nie wiem. Szczerze mówiąc to jej nic nie mówiłem, ale pewnie byłaby trochę wkurzona, że jej ze sobą nie wziąłem.- na chwile spoważniał.
- Rozumiem... A pamiętasz jak kiedyś wracaliśmy z imprezy, a ty byłeś tak strasznie obrażony, że i się nie odzywałeś przez całą drogę, aż do momentu, kiedy potknęłam się o jakąś wystającą płytkę i przewróciłam się na zaspę i tak się zaczęłaś śmiać, że dałeś już przestałeś się fochać. - może nie było to najmilsze wspomnienie z czasów młodości, ale ni miałaś innego pomysłu na zmianę tematu.
- Pamiętam. - zaczął się chichrać. - I ta twoja twarz, gdy podnosiłaś głowę ze śniegu. Żałuj, że siebie nie widziałaś. 
   Rozmawialiście tak jeszcze dwie godziny na przeróżne tematy. W czasie spotkania z nim oderwałaś się od szarej rzeczywistości.  W końcu w pewien sposób spełniało się twoje marzenie. Miałaś cichą nadzieję, ze to spotkanie nigdy się nie skończy. Miałaś uroczego faceta u boku, czy mogłaś chcieć czego więcej ?
- Pora wracać. -powiedziałaś ponuro. - Jutro będę miała kocioł w pracy po tym jak do Ciebie wybiegłam.
- Nie mogłaś powiedzieć od razu, że wolisz spotkać się gdzie indziej? - spytał marszcząc czoło.
- Kojarzysz tego faceta w tej białej koszuli, powiedzmy szefa? - przytaknął. - ciągle prosi mnie o to, żebym się z nim umówiła, no i przyznam szczerze, że parę razy się z nim spotkałam, żeby się odczepił , ale niestety nic z tego nie wyszło... hmmm i teraz jest zazdrosny o każdego faceta z którym rozmawiam. Dlatego bałam się, że przyjdzie i popsuje nam wieczór.
- Ahhh, rozumiem, ale ty nic do niego... - to pytanie sprawiło ci ból. Tak bardzo chciałaś, aby się sam domyślił co do niego czujesz, bo nigdy nie potrafiłaś wyrażać swoich uczuć...
- Nie, nie. - odpowiedziałaś szybko.
- Odwieźć cię do domu ? - zaproponował. 
- Nie musisz mieszkam parę kroków stąd, a poza tym przyda mi się krótki spacer. - uśmiechnęłaś się w jego stronę.
- [T.I] dasz mi swój numer, bo wiesz chętnie bym się z Tobą spotkał, a jakoś nie widzi mi się chodzenie do "Flamingo".
- A tak jasne - podałaś swój numer.
- Paaa! - pomachałaś w jego stronę.
- Paaa. - powiedział wsiadając do swojego auta. 


***

  Było ci ciężko  pogodzić studia oraz pracę, ale i tak  zawsze znajdowałaś chwilę dla Louisa. Był twoim najlepszym i w zasadzie jedynym przyjacielem. Nie zawsze było tak, że spotykaliście się tylko we dwoje czasem brał swoją dziewczynę albo Harrego czy Nialla. Mijał miesiąc kiedy się spotykaliście. Ty nie liczyłaś już na nic, więcej. Ten układ ci pasował, bo wiedziałaś, że w ten sposób będzie ci go ciężko skrzywdzić. Pewnego stało się coś, za co będziesz dziękować Bogu do końca swojego życia .
- Ja już wszystko ogarnęłam, więc mogę się zbierać. - powiedziałaś to wymachując przy okazji rękami, bo spieszyłaś się na spotkanie z Lou.
- A posortowałaś wszystkie faktury?
- Oczywiście, że ta... - twój "szef" nagle cię pocałował, z początku nie znałaś powodu tego czynu, ale wystarczyło, że obróciłaś głowę. Na śniegu leżały kwiaty, te które lubiłaś najbardziej.
- Richard, dlaczego ? - mówiłaś do ze łzami w oczach. Szybko pokierowałaś się w stronę wyjścia. 
Na zewnątrz zobaczyłaś Louisa, który szedł wolnym krokiem w stronę swojego auta.
- Louis, zaczekaj !!! - krzyknęłaś. On momentalnie się odwrócił, widziałaś jego lekko zaczerwienione oczy, co sprawiło ci ból. Podeszłaś do niego, przytuliłaś i zaczęłaś cicho mówić na ucho. -  Nie będę Ci się tłumaczyć, bo wiem, że to i tak bez sensu. Chciałam ci tylko powiedzieć, że - przerwałaś na chwilę, by poukładać swoje myśli. - Bardzo zależy mi na tym, abyś był szczęśliwy. Musisz wiedzieć, że za każdym razem  kiedy jesteś szczęśliwy ja tej jestem szczęśliwa, że kiedy się smucisz zalewa mnie okropna fala bólu. Bałam się tego, że stracę cię drugi raz, ale teraz wiem, że zależy mi tylko na tym żebyś był szczęśliwy, bo ja cię  kocham. - po policzku spłynęła ci łza, a on odsunął się od ciebie tak, aby spojrzeć ci prosto w oczy. Star twoją łzę i lekko cie pocałował.
- Ja ciebie też kocham - mówiąc to nadal trzymał twój policzek i patrzył ci w oczy.

Bardzo ładnie proszę o miłe komentarze dla ~Atomic~ jest to jej pierwszy imagin :) 

sobota, 17 sierpnia 2013

Niall



    
Ciepły słoneczny dzień. Niebo bezchmurne, dwoje zakochanych ludzi i jedno marzenie – pozostać na zawsze razem. Pokonywać przeciwności losu razem, wspólnie łączyć dobre i złe chwile. Szum morza i ta chwila..krótka i ulotna. w tym momencie dla tych dwojga liczyło się tylko to. Istnieli tylko oni, ale ile jeszcze, może trwać ich szczęście? Czy pojęcie szczęścia nie jest względne? Dla wielu tak.. ale zazwyczaj zauważamy, że mieliśmy wszystko kiedy stracimy nasz skarb. Oni o tym wiedzieli. Wiedzieli, że w tej chwili w jakiś sposób są już zwycięzcami. Dlaczego? Wiedzieli, że ich skarb jest przy nich, wiedzieli, że mogą walczyć o coś co jest najcenniejsze na całej kuli ziemskiej- o siebie. Mimo wzlotów i upadków wciąż byli razem, ale czy jeszcze byli… byli duszami. Można by było powiedzieć tylko duszami, ale gdyby nie tamten dzień możliwe, że nie odnaleźliby szczęścia… dwoje zupełnie innych ludzi, woda i ogień.
Mgła, deszcz, i oni.. oboje nie wiedzący co chcą… dziewczyna siedziała w samochodzie pozornie zapatrzona w drzewa lasu bukowego, chłopak skoncentrowany na drodze, mocno trzymający kierownice swoimi silnymi dłońmi. Oboje chcieli jednego, chcieli odnaleźć szczęście przy drugim, oboje zdenerwowani, nie wiedzący jak ująć swoje uczucia w słowa by nie odstraszyć osoby która była dla nich ponad wszystko.. ponad siebie.  Spojrzeli na siebie niepozornie. Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie półuśmiechem chowając twarz w dłoniach co u chłopaka wywołało odruch śmiechu.. nie szyderczego, bardziej dumnego..  dlaczego? Bo to przez niego dziewczyna którą kochał się uśmiechała.. widok którego dawno już nie widział. Nie byli razem. Żadne z nich nie odważyło się powiedzieć co czuje.. Niall bo tak miał na imię owy chłopak złapał [T.I] za bark przyciągając ją bliżej siebie. Spojrzał w jej piękne oczy i jako pierwszy odważył się wyznać to co chciał już dawno powiedzieć

-Kocham Cię-wyszeptał jej do ucha –Kocham Cię!- wykrzyczał tak głośno, że nie wiadomo czy nie słyszała go inna galaktyka-[T.I] zaczęła płakać, Niall nie wiedział co zrobić, dlaczego płacze? To przeze mnie? Na pewno tego nie chciał. Dziewczyna uśmiechnęła się i odpowiedziała przez nieme łzy

-Niall ja też, ja też- oboje zaczęli się śmiać. Jechali zboczem , oboje szczęśliwi, snujący plany na przyszłość: piękny dom, dwójka dzieci, pies… niestety nie było im dane spełnić  tych marzeń za życia. Duża mgła… za duża, śliska nawierzchnia.. spadli w górską przepaść, a ostatnie słowa jakie usłyszała dziewczyna było to upragnione „Kocham Cię”. Umarli wtuleni w siebie.. razem.
Po tym dusze obydwojga stały obok wraku z ich ciałami. Dusza [T.I] spojrzała na Nialla

- Czy my..-nie potrafiła dokończyć

-nie żyjemy? Tak…. Chyba tak… nie Martw się- przytulił dziewczynę- zawsze byłaś dla mnie najważniejsza, jeśli chcesz przed nami jest wieczność.. bez bólu, zmartwień… kiedyś zobaczymy naszych bliskich, każdy kiedyś tu odchodzi, a może możemy jakoś im pomóc w ich życiu, by nie popełnili takich błędów jak my?.. nie płacz proszę.. spędzisz ze mną wieczność [T.I][T.N]?-zapytał, dziewczyna wtuliła się w jego tors nie słysząc bijącego serca

-wieczność a nawet dzień dłużej-spojrzała w jego oczy. Chłopak złożył na jej ustach namiętny pocałunek po czym dodał

-Niall i [T.I] już na zawsze… jakie to piękne, a zarazem prawdziwe- starł kciukiem pojedynczą  łzę spływającą po jej policzku. Razem w objęciu szli przed siebie wiedząc, że już nic ich nie rozłączy, a ich życie teraz dopiero się zaczęło, coś umarło, ale coś ożyło. Zostawiając swoje ciało, dusza mogła zacząć żyć w pięknym świecie nie znającym bólu..




______________
Tu Bunia, wiem, krótki, beznadziejny pisany może w 30 min. jak zobaczyłam, że dziewczyny coś dodały nie mogłam być gorsza, nie wiem czy się spodoba, dziwny moim zdaniem i pisany z pozycji obserwatora, pisać jak się podoba mam nadzieje, że znośny...








Marcel 4 ♥ + KONKURS


*ten kolor mówi sam za siebie ;)*







Siedziałam trochę zdenerwowana w jego pokoju. Rozglądałam się nerwowo. Teraz tak sobie myślę, że mogliśmy zrobić to w tej toalecie. Nie wiem, czy dam radę. Wtedy to poniosło nas, ale teraz... sama nie wiem.
Marcel robił napoje w kuchni na dole, dzięki temu miałam czas by dokładnie obejrzeć jego pokój. Na półkach miał równo poukładane, alfabetycznie książki. Na nich było także pełno zdjęć jego oraz rodziców, a także słodziutkie fotki kotków. Gdy je ujrzałam, aż zachichotałam. Z natury jest bardzo ciekawska, więc musiałam sprawdzić jego szafę. Rozglądając się po pokoju, nie zauważyłam jej, ale moją uwagę przyciągnęły drzwi, które na pewno nie prowadziły do łazienki, ani przedpokoju. Więc, gdzie mnie zaprowadzą? Może to jego garderoba. - A co tam, sprawdzę! - pomyślałam. Garderoba okazała się być wielka, na jej początku znajdowały się białe koszule, sweterki w kratkę, te dziwne spodnie, ale co zobaczyłam dalej bardziej mi się spodobało. Rurki, obcisłe t-shirty, które tak wspaniale wyglądałyby na jego pięknie wyrzeźbionej klacie. Znowu się rozmarzyłam. Dalej były wspaniałe bluzy, pełno full capów. Na samym końcu było pełno koszul w kartę, które wręcz ubóstwiam.
- Ciekawe czy po seksie będę mogła jedną ubrać. O czym ja myślę? - po krótkiej chwili zorientowałam się, że... - Czy ja to powiedziałam na głos? - znowu powiedziałam do siebie.
- Geniusz ze mnie - tym razem powiedziałam to w myślach. A jakby on to usłyszał? Wyszłam szybko z garderoby, gdy usłyszałam jego kroki na schodach i usiadłam tam gdzie prędzej siedziałam. Wszedł do pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy i dwiema szklankami w ręce. Usiadł koło mnie i podał mi szklankę. Biorąc pierwszego łyka poczułam nutkę alkoholu. Mój kujonek lubi takie rzeczy? Uśmiechnęłam się do niego. Szybko dopiłam napój i odłożyłam szklankę, zaraz po mnie Marcel zrobił to samo. Siedzieliśmy w ciszy, ale po chwili kujonek się odezwał.
- Nie powinniśmy uciekać z lekcji. - zaczął panikować.
- Spokojnie. - próbowałam go uspokoić.
- Rodzice mnie zabiją.  - mówił by dalej, ale uciszyłam go pocałunkiem. Po chwili odsunęłam się od niego i spytałam - Lepiej? - uśmiechnął się.
Przybliżył się do mnie i zaczął mnie całować, ale to nie był już taki zwykły pocałunek.  Po chwili chłopak zaczął całować moją szyję. Szybko zerwał ze mnie bluzkę i zaczął całować mój brzuch. Korzystając z małej przerwy lokowatego zdjęłam z niego bluzkę, on za to od razu wziął się za mój stanik. W połowie naga położyłam się na łóżku, wciąż całując się z Marcelem. Chłopak powoli zaczął odpinać moje spodnie, a po chwili zsunął je ze mnie. Następnie to ja zdjęłam z niego spodnie razem z bokserkami. Momentalnie uśmiechnęłam się i zapewne zrobiłam się czerwona jak burak. 
Po tym mój kujonek ściągnął ze mnie figi. Zaczął całować mnie po piersiach, pieścił je, co było bardzo mnie podnieciło. Kiedy chłopak miał już zrobić to na co czekałam cały dzień szybko usiadłam i powiedziałam - Marcel... - było mi tak jakby trochę wstyd o tym mówić - No bo ja... No wiesz, pierwszy raz.. Będziesz... Hmm. - szukałam dobrego określenia, aż w końcu znalazłam - Będziesz delikatny? No wiesz. 
Marcel przybliżył się do mnie i pocałował mnie w czoło - Rozumiem. Spokojnie, będzie dobrze. - wypowiedziawszy ostatnie słowo czule pocałował mnie w usta. Z powrotem położyliśmy się na łóżku, nie przerywając pocałunku. I nagle poczułam go w sobie. Na początku bolało, ale po chwili to uczucie było... Wspaniałe? Cudowne? Dziwne? Sama nie wiem. Było po prostu, jak to Marcel powiedział, dobrze...



*5 lat później*




Stałam zdenerwowana przed lustrem sprawdzając czy aby na pewno dobrze wyglądam. Już od samego rana jestem zabiegana przez co jestem jeszcze bardziej zestresowana. Ostatni raz spojrzałam czy aby na pewno ta piękna, biała suknia dobrze na mnie leżała i ruszyłam. Przed wejściem do kościoła stała moja ukochana mama, która miała mnie zaprowadzić do ołtarza. Niestety ojciec zostawił nas, gdy byłam jeszcze malutka, dlatego akurat jak to mama mówi jej przypadł ten zaszczyt prowadzenia mnie do ołtarza. Uśmiechnęłam się lekko do niej, ona od razu odwzajemniła ten uśmiech. Podeszłam do niej i jeszcze chwilę staliśmy pod drzwiami. Nagle usłyszałam bardzo mi znaną melodię, którą zawsze słychać na ślubach. Mama złapała mnie za rękę i spojrzała w moje przerażone oczy.
- Masz jakieś wątpliwości, skarbie? - spytała się mnie. Aż tak bardzo widać, że się denerwuję? Ah.
- Oczywiście, że nie. Po prostu się denerwuję, mamo. - uśmiechnęłam się.
- Czekają na nas, chodź.
I weszliśmy do kościoła pełnego ludzi. Miałam przymknięte oczy, bałam się spojrzeć na ludzi. Na chwile je otworzyłam i już znajdowałam się przed ołtarzem, przed moim narzeczonym, przyszłym mężem, przed moim Marcelem. 
- Zebraliśmy się tu wszyscy, by połączyć tą oto młoda parę świętym węzłem małżeńskim. - zaczął ksiądz. - Teraz chwyćcie się za ręce – powiedział. Zrobiliśmy to co powiedział. – I powtarzajcie za mną słowa przysięgi małżeńskiej. Najpierw [T.I] – spojrzał na mnie. – Ja, [T.I.] [T.N.]…
Ja, [T.I.] [T.N.]... - powtórzyłam.
- Biorę sobie ciebie, Marcelu Styles, za męża… 
- Biorę sobie ciebie, Marcelu Styles, za męża… 
- I ślubuję ci miłość..
- I-i ślubuję ci-ci miłość..
- Wierność...
- Wierność...
- I uczciwość małżeńską.
- I ucz-czciwość małżeńską. 
- Oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. 
- Oraz to... - mówiąc te słowa spojrzałam na mojego świadka, czego od razu pożałowałam. Mój kuzyn stał i próbował powstrzymać się od śmiechu. Widząc to parsknęłam. 
-  Że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - dokończyłam. 
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności.
- Przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. - mówiłam próbując zachować powagę, ale za bardzo mi to nie wchodziło. 
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - W końcu!
Włożyłam Marcelowi obrączkę na palec. Spojrzałam na gości. Niektórzy mieli łzy w oczach, ale mojej mamy nikt nie pobije. Siedziała cała zaryczana z chusteczkami w ręce. Od razu posłałam jej uśmiech. 
- Teraz Ty, Marcelu. Ja, Marcel Styles …
- Ja, Marcel Styles … – powtórzył mój ukochany.
- Biorę sobie ciebie, [T.I.] [T.N.] , za żonę…
Marcel powtarzał wszystko po kolei co mówił mu ksiądz. Było widać, że jest przejęty. 
Spojrzałam na mojego świadka i skarciłam siebie w myślach. Mark, tak miał na imię mój kuzyn, chichrał się. Ja mianowicie zaczęłam się uśmiechać i próbowałam powstrzymać się od śmiechu. Marcel spojrzał na mnie pytająco, wciąż mówiąc przysięgę  Wskazałam mu ruchem głowy na Marka. Marcel spojrzał się na niego i akurat, gdy wymawiał ostatnie słowo parsknął śmiechem. Goście spojrzeli się na nas dziwnie, a ja tak jak Marcelowi kiwnięciem głowy wskazałam na Marka. U większości gości pojawiły się wielkie uśmiechy na twarzy. Nagle usłyszałam głośny śmiech cioci  Margaret. I tak cały kościół wraz z księdzem zaczął się śmiać. Marcel skorzystał z chwili spokoju i nałożył na mój palec obrączkę. 
- Na mocy nadanego mi prawa, ogłaszam was mężem i żoną – oświadczył ksiądz, zamykając Pismo Święte. – Możesz pocałować Pannę Młodą - powiedział z uśmiechem na twarzy. 
Marcel chwycił mnie mocno i pocałował. Wszyscy goście wstali i zaczęli klaskać. Moja mama zaczęła głośno płakać i w końcu dołączyła się do niej mama mojego męża. 



*kilka lat później*

Jestem na urlopie macierzyńskim, już po raz trzeci. Z niecierpliwością wyczekujemy drugiego synka, którego nazwiemy Nicholas. Córka, która urodziła się rok po ślubie na początku nie była zadowolona z faktu, że zostanie siostrą, ale gdy na świat przyszedł nasz pierwszy syn Simon, Darcy od razu zmieniła zdanie. Marcel w chwili obecnej sam zajmuje się naszą restauracją, którą otworzyliśmy rok przed naszym ślubem. Interes się kręci. Jest idealnie. Po prosu per-fect. 




Oto ostatnia część. Tak, wiem. Imagin wyszedł fatalnie, ale nie mam po prostu weny :( Przepraszam. Scen +18 nigdy nie nauczę się pisać ;_;  Za błędy przepraszam. Ale ładnie proszę o miłe komentarze ♥


Tak jak jest napisane w tytule mam dla Was konkurs. Polega na tym, że na naszego maila imaginy-1d-love@wp.pl wysyłacie imaginy napisane przez Was! Obojętnie jaki, czy radosny czy +18, czy z Niall'em czy z Zayn'em. Mi tam obojętnie. Osoba, która napisze najlepszego imagina zostanie przyjęta do naszej ekipy :) 

Zasady:
*tematyka dowolna,
*wybierasz sama o jakim chłopaku z zespołu piszesz,
*długość dowolna, ale żeby nie był za krótki ;).
CZAS DO KOŃCA SIERPNIA! 











piątek, 16 sierpnia 2013

Nialler część 2

- [T.I.] chodzi o to, że Cię Kocham! - powiedział, a ty patrzyłaś na niego z szeroko otwartymi oczami - ale nie jak siostrę czy przyjaciółkę tylko jak kobietę, z którą  chciałbym spędzić  resztę mojego życia i jestem tego pewny już od bardzo dawna - rzekł patrząc Ci w oczy, a Tobie serce zaczęło bić szybciej, ponieważ czułaś dokładnie to samo.
 - Też Cię bardzo kocham. Już kiedyś chciałam Ci powiedzieć co do Ciebie czuję - odparłaś
 - Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał
 - Ponieważ bałam się - przerwałaś, a on posłał ci uśmiech - bałam się, że ty nie czujesz tego samego do mnie i  obawiałam się, że jak Ci powiem to mogę  zniszczyć naszą przyjaźń, na której bardzo mi  zależało i nadal zależy... - twoją wypowiedź przerwał Niall, który niespodziewanie pocałował Cię, a ty oddałaś mu słodki pocałunek.
Całowaliście się bardzo długo i namiętnie, jakbyście czekali na ten moment całe swoje życie, robiąc małe przerwy na wzięcie oddechu. Przerwaliście, gdy za waszymi plecami usłyszeliście 'awww' twojej mamy i oderwaliście się od siebie zawstydzeni.
 -Nareszcie! Już nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu uświadomicie sobie, że się  kochacie - powiedziała, a wy spojrzeliście na nią jak na jakiegoś kosmitę - co się tak na  mnie patrzycie? Wiedziałam, że kiedyś będziecie razem, bo to jak na siebie patrzyliście chyba od zawsze  oraz wasze zachowanie nie było jak zachowanie przyjaciół. Czekaliśmy tylko na to, aż  wreszcie to zauważycie - rzekła
- Ale jak to czekaliście? - zapytał z niedowierzaniem Niall
- No ja, mój mąż, twoi rodzice i większość waszych znajomych, którzy nas się pytali co chwilę czy jesteście parą, a jak im odpowiadaliśmy, że nie to nam nie wierzyli i mówili, że to nie możliwe oraz że gołym okiem widać waszą miłość do siebie - powiedziała, a wy spojrzeliście sobie w oczy i posłaliście sobie delikatne uśmiechy
 - Czyli co [T.I.] zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał z wielkim uśmiechem na twarzy
 - No nie wiem - odparłaś i udałaś, że się poważnie nad tym zastanawiasz, a Niall posmutniał - kochanie oczywiście, że będę twoją dziewczyną. Nie smuć się, ja tylko  żartowałam. Jak mogłabym odmówić takiemu wspaniałemu chłopakowi, który jest tylko i  wyłącznie mój już na zawsze - powiedziałaś delikatnie go całując w policzek, na co momentalnie na twarzy Twojego chłopaka pojawił się piękny uśmiech, który od zawsze kochałaś.
 - Kochanie to co powiesz na naszą pierwszą randkę - spytał nagle
 - Ale, że niby teraz - odparłaś zdziwiona
 - No tak skarbie -rzekł
 - Hmmm ok, ale chyba to będzie dziwne jak pójdziemy sobie z Twoich urodzin - powiedziałaś
 - Zrozumieją. Zresztą bardzo się ucieszą skoro od zawsze myśleli, że jesteśmy parą.
 - Hahaha no to chodźmy do... No właśnie gdzie idziemy kochanie? - spytałaś
 - Idziemy na naszą pierwszą randkę [T.I.] - rzekł po czym złożył na twoich ustach delikatny pocałunek
 - Ej Niall to wiem ale gdzie dokładnie - spytałaś
 - Chodź i nie pytaj. Będzie fajnie - powiedział, wziął twoją rękę i ruszył w stronę auta.
Po niedługim czasie byliście już na miejscu a dokładniej w wesołym miasteczku. Twój chłopak chwycił twoją dłoń i ruszyliście w stronę rollercoastera. Obeszliście chyba wszystkie możliwe atrakcje. Świetnie się bawiliście i nawet nie zauważyliście, że już jest wieczór. Niall chciał Cię  zabrać w jeszcze jedno miejsce, więc udałaś się za nim do samochodu. Pojechaliście na wzgórze, z którego było widać cały Londyn. Usiedliście na brzegu na trawie, a Niall objął Cię ramieniem. Ten widok zaparł ci dech w piersi szczególnie dlatego, że byłaś tam z osobą, którą na prawdę bardzo mocno kochałaś. Siedzieliście tam tak wtuleni w siebie do pory, kiedy chłopak stwierdził, że jest późno i zimno. Tak skończyła się wasza pierwsza, ale nie ostatnia randka.





***
Przepraszam, że tak długo czekałyście tak długo i że to takie beznadziejne, ale nie miałam ani za bardzo weny ani czasu. :/


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Nialler część 1

Obudziłaś się w swoim nowym mieszkaniu. Spojrzałaś przez okno. Był piękny wrześniowy poranek. Wstałaś, zrobiłaś poranną toaletę, ubrałaś się i poszłaś do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Spojrzałaś na kalendarz, który wisiał na ścianie i się szeroko uśmiechnęłaś, ponieważ to był dzień urodzin twojego najlepszego przyjaciela Nialla, z którym przyjaźniłaś się już przedszkola. Nigdy wam nie przeszkadzało to, że jest starszy o 2 lata. Opiekował się tobą i traktował jak siostrę a ty jego jak brata. Nie rozstawaliście się prawie w ogóle, a waszym rodzicom to nie przeszkadzało, bo sami bardzo się lubili. Kilka dni wcześniej zastanawiałaś się jaką niespodziankę by mu zrobić i jaki prezent kupić na jego 20 urodziny. Po krótkich namysłach już wiedziałaś co mu dasz. Z racji tego, że była sobota nie musiałaś iść na uczelnię, więc zadzwoniłaś do Nialla.
 - Hej [T.I.] - powiedział radośnie
 - Hej Ni - odpowiedziałaś - Mam do Ciebie ogromną prośbę... - zaczęłaś
 - Tak? Słucham [T.I.]- powiedział
 - Pojechałbyś ze mną dzisiaj do rodziców po resztę rzeczy? - zapytałaś
 - Jasne. Za kilka minut będę u Ciebie - powiedział i się rozłączył
Wyłączyłaś telefon i spakowałaś go do torebki razem z dokumentami. Ubrałaś buty, wyszłaś z mieszkania i  zakluczyłaś drzwi. Zeszłaś na dół i kiedy zobaczyłaś samochód swojego przyjaciela od razu twoje serce zaczęło bić szybciej, ponieważ bardzo go kochałaś i nie wyobrażałaś sobie życia bez niego. Wsiadłaś do auta i przywitałaś przyjaciela buziakiem w policzek.
 - To co jedziemy? - zapytałaś
 - Jasne - powiedział - Uhm  [T.I.] może później poszlibyśmy do kina albo na kawę? - spytał
 - Chętnie, ale dzisiaj nie bardzo, bo chciałabym wreszcie uporządkować mieszkanie i wreszcie mieć już to z głowy. - odparłaś
Zauważyłaś, że posmutniał na twoją odmowę, ale wiedziałaś, że niespodzianka bardzo go ucieszy. Po chwili jednak się rozchmurzył. Przez całą podróż wygłupialiście się i śmialiście. W końcu po około godzinnej jeździe dojechaliście do domu twoich rodziców. Wysiedliście i skierowaliście się w stronę domu i zobaczyliście, że drzwi są uchylone. Przestraszyliście się.
 - Zostań tutaj, a ja pójdę zobaczyć czy wszystko jest w porządku - powiedział patrząc mi w oczy
 - Dobrze, ale uważaj na siebie - odparłam z przerażeniem
Chłopak wszedł do środka, a ty poszłaś na tył domu do ogrodu, gdzie byli twoi rodzice, rodzina Nialla oraz wasi znajomi. Wszyscy się pochowali za drzewami, krzakami etc.
 - Niall, Niall !!! - zaczęłaś krzyczeć
 - [T.I.] gdzie jesteś? - odkrzyknął i słyszałam, że był przestraszony
Usłyszałaś jego kroki na kamykach i dałaś znak reszcie. Gdy się wyłonił zza rogu domu wszyscy wyskoczyli i krzyknęli 'NIESPODZIANKA!'. Jego mina była bezcenna. Podeszłaś do niego i przytuliłaś go. On oddał uścisk. Reszta poszła w twoje ślady i nie mogłaś z nim porozmawiać przez chwilkę na osobności. Wreszcie po odśpiewaniu sto lat i skończeniu życzeń poszliście na hamak, który znajdował się z dala od rozkręcającej się imprezki.
 - Wszystkiego najlepszego Nialler - powiedziałaś, cmoknęłaś go w zaróżowiony policzek i dałaś mu jego prezent
 - Dziękuję [T.I.] ale nie trzeba było. Już samo to co zrobiłaś jest wspaniałe. No może poza jednym małym szczegółem... - odparł i zaczął się śmiać i już po chwili brzuchy was bolały od śmiechu
 - No rozpakuj - ponagliłaś go
 - Okej, okej spokojnie -powiedział dalej się śmiejąc
Odpakował swój prezent, a jego piękne niebieskie oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
 - Dziękuję! - krzyknął i Cię przytulił - skąd wiedziałaś?
 - Po pierwsze jestem twoją najlepszą przyjaciółką i znam Cię na wylot, a po drugie widziałam jak się  jej za każdym razem przyglądałeś na wystawie, kiedy przechodziliśmy obok tego sklepu, więc  postanowiłam ci ją kupić, bo przecież nie codziennie kończy się 20 lat.
 - [T.I.] wiesz muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego i wydaje mi się, że to jest  najodpowiedniejszy moment na to. - powiedział z całkowitą powagą.
 - Ni? O co chodzi? - zapytałaś podejrzliwie
Chłopak wziął głęboki wdech i przez chwilę zastanawiał się czy dobrze robi i czy powinien powiedzieć. W końcu postanowił, że jeśli już zaczął to powinien skończyć.

                                                        ***
Hej tu DŻIDŻI!  Mam nadzieję, że to co napisałam spodoba się wam; druga część wkrótce :) Kocham was <3

niedziela, 4 sierpnia 2013

Marcel 3 ♥



Do szkoły musiałam iść niestety sama. Marcela nie miało być na pierwszej lekcji, bo szedł dziś zdjąć swój aparat. Byłam bardzo ciekawa czy zastosował się do moich porad. Przyjdzie dziś mój Marcel czy odmieniony? W ogóle po co mu dziewczyna, dla której musi się zmienić? Bylibyśmy cudowną parą, przecież bardzo pasujemy do siebie. Boję się, że jak będzie z jakąś dziunią to nie będzie miał czasu dla mnie i zapomni o mnie. Nie chcę stracić mojego kujona. Kocham go. Kurde, [T.I.]! Nie możesz sama zepsuć tej przyjaźni. 





***

Umówiłam się z Marcelem, że będę czekała na niego na stołówce. Na naszym miejscu. Ah, no nie mogę wytrzymać. Marcel jest przecież mój. Czy jak poderwie tą cizie to będzie z nią siedzieć na naszym miejscu? Po szkole ona będzie przychodziła do niego? W ogóle co to może być za dziewczyna? Jakaś pusta lala, dziewczyna z biblioteki, może jakaś cheerleaderka? Jak on przyjdzie będziemy musieli pogadać. 
Podczas moich przemyśleń nie zwróciłam nawet uwagi, że ktoś coś do mnie mówi.
- [T.I.]! - ktoś krzyknął.
- Tak, co, gdzie, jak? - próbowałam się ogarnąć - Słucham? - spytałam się nawet nie patrząc na osobę, która mnie wołała. Kiedy spojrzałam do góry zamurowało mnie. To był mój Marcel? Wyglądał tak, że nie wiem jak to opisać. Patrzyłam jeszcze tak chwilę na niego, kiedy on znowu mi przerwał.
- Halo [T.I.]! Jesteś tam? - spytał trochę zmartwiony moim zachowaniem.
- Tak, tak jestem. Co jest? 
- Jak wyglądam? - spytał trochę zdenerwowany.
- Wyglądasz... - nie wiedziałam jakiego słowa użyć. Bosko, pięknie, bajecznie? Tylko, że to nie był już mój okularnik. - ... dobrze. - dokończyłam.
- Coś jest nie tak, widzę to po twojej minie. - powiedział zaniepokojony. 
- Po prostu brakuje mi twoich okularów - i jestem zazdrosna, bo wypindrzyłeś się dla jakiejś lali - dokończyłam w myślach. Zaczęłam się rozglądać po stołówce, zaciekawiły mnie szepty. Po chwili żałowałam, że spojrzałam. Cała stołówka patrzyła się na Marcela. Dziewczyny wręcz nie mogły oderwać od niego wzroku. Jestem po prostu zazdrosna. Jestem wściekła. Tak nie może być. Odwala mi już.
- Marcel - przerwałam na chwilę - mogę wiedzieć kim jest ta dziewczyna, która ci się - nie mogłam wymówić tego - po-podoba? 
- Nie długo się dowiesz, piękna. - puścił mi oczko. 
- Ale czy chociaż znam ją. 
- Ta-tak. - Teraz on się zacina? 
Więc znam tą... nawet nie wiem jak określić. Szm*tę, dzi*kę... 
- Oj, [T.I.]. Jesteś zazdrosna. - szepnęła do mnie moja podświadomość.




***

Na następnej przerwie nie poruszałam już tematu 'Julii' mojego kochanego Romea, ale przyznam, ze ciekawość mnie zżerała. Nie dość tego to dziewczyny ze szkoły ciągle gapiły się na Marcela. Nawet mówiły do niego cześć. Moja wścieklizna była ogromna i ta zazdrość... To uczucie jest okropne, naprawdę okropne. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Chwyciłam Marcela za rękę i zaciągnęłam do toalety, damskiej toalety, która na szczęście była pusta. Był on trochę zaszokowany tym co robię, ale posłusznie szedł za mną. Weszliśmy do kabiny, którą od razu zakluczyłam.
- Co jest [T.I.]? - zapytał się.
- Co jest? Co jest?! Całą noc nie mogłam spać, bo zastanawiałam się kto jest tą twoją 'Julią' - ostatnie słowo wypowiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu - No ja po prostu nie mogę wytrzymać - o, o, co ja robię? - Bo ja już od dawna coś do Ciebie czuję - czemu ja to powiedziałam - ale bałam Tobie to powiedzieć, bo nie chciałam zepsuć naszej przyjaźni. - zadzwonił dzwonek, a ja nadal nawijałam - A potem ten szok kiedy chciałeś się zmienić dla jakiejś dziewczyny. Dla mnie nie musiałbyś się zmieniać. Byłeś, jesteś i będziesz dla mnie idealny nawet w tych dużych okularach, które zasłaniają twoje piękne, zielone oczy. I jeszcze cały ten dzień zadręczałam się, wymyślałam scenariusze jak to potem będzie. Zapomnisz o mnie - popłynęła mi łza po policzku - że będziesz miał mnie gdzieś. - rozbeczałam się na amen - ja nie chcę cię stracić. Dla mnie na zawsze będziesz moim Marcelem. 
Marcel stał i patrzył się na mnie jak beczę. Zrobi coś? Czy będzie tak stać? W końcu przybliżył się do mnie, objął moją twarz swoimi dużymi dłońmi i spojrzał mi w oczy.
- [T.I] - powiedział czule, ocierając jedną łzę - To ty jesteś tą dziewczyną, to ciebie kocham. Chciałem, żebyś to ty była moją, jak to nazwałaś, Julią.
Zamurowało mnie. To on kocha mnie? Nie wierzę.
- Co? - powiedziałam cicho. 
- Ta przemiana była po to, abyś nie musiał się mnie wstydzić. Jesteś piękna i nie zasługuję na kogoś takiego jak ty. Jesteś za piękna dla mnie, nawet teraz. - powiedział, a następnie delikatnie pocałował mnie w usta.
- Byłeś idealny nawet wtedy, Marcel. 
- Kocham cię, [T.I.]. - mówiąc to przytulił mnie mocno do siebie.
- Ja Ciebie, też. - wypowiadając te słowa, chłopak wbił się w moje usta i chwycił mnie mocno w pasie. Po chwili oderwał się od moich ust i zaczął całować moją szyję. Podniósł mnie, a ja oplotłam jego biodra nogami.
- Nie teraz, nie tutaj. - powiedziałam ciężko oddychając. 
- Dobrze. - odpowiedział opuszczając mnie na ziemię.
- To może... - przerwałam i spojrzałam na niego z pod moich długich rzęs - dziś, po lekcjach, u mnie?
- Nie - odpowiedział stanowczo. Za szybko? Nie chce? - Zerwijmy się z lekcji i chodźmy do mnie. Jest bliżej i rodzice wrócą dopiero jutro - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Mój Marcel jest niegrzeczny? - zaśmiałam się. - Kocham Cię - cmoknęłam go w policzek.
- Ja Ciebie też - złapał mnie za rękę i szybko wybiegliśmy ze szkoły.




To już jest koniec. Mam nadzieję, że spodobał Wam się trzyczęściowy imagin z Marcelem ♥ Chciałam napisać tą cześć ze scena +18, ale nie wychodzi mi to za bardzo. 

Za błędy przepraszam. Liczę na jakieś komentarze. 
Lovki ;**