czwartek, 1 sierpnia 2013

Harry 2

Witam! To znowu ja wasza Bunia. Po raz kolejny proszę o komentarze które motywują, nawet te krytyczne. Wiem, ze jest dziwny i dzine zakończenie, ale myśle, ze dość realny.



Otworzyłaś oczy a sen w którym byłaś pogrążona przed chwila wydawał się nie kończyć, choć sama nie wiedziałaś czy to nie był koszmar.  Rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym teraz się znajdowałaś. Białe ściany, zapach środka do dezynfekcji.  Sala szpitalna. Spojrzałaś na siebie. Leżałaś podpięta do jakiś kabelków. Spojrzałaś w kąt w którym siedział dobrze znany Ci osobnik-Harry. Spał. Nie wiedziałaś co tu robi, ale postanowiłaś go nie budzić. Pamiętałaś co zdarzyło się wczoraj. Myślałaś o kimś kto uratował Ci, życie. Kim jest? Jak mogę się mu/jej odwdzięczyć? Z zamyślenia wyrwał Cię ochrypły głos chłopaka. Bezwładnie drgnęłaś.

- Wstałaś, myślałem… mniejsza, dlaczego chciałaś się kąpać w stawie o tak późnej porze? – wiedziałaś już kto Cię uratował, przynajmniej przypuszczałaś. Odwróciłaś głowę na okno wychodzące na podjazd karetek gdzie z jednej z nich wyciągano jakiegoś człowieka.

-Harry ja nie chciałam się kąpać -przystanęłaś na chwilę nie wiedząc jak zareaguje na to co chciałaś mu powiedzieć. Spojrzałaś na chłopaka z którego twarzy można było wyczytać zaciekawienie. Podparł się łokciami o uda i patrzył Ci prosto w oczy, co Cię onieśmielało. Powtórnie się odwróciłaś.


-ja chciałam się zabić..- wyszeptałaś

-co? Nic nie jest warte naszego życia..- chciał kontynuować, ale zaczęłaś śmielej, głośniej mówić

-proszę nie mów nic i tak jest mi ciężko i nie wiem po co Ci to mówię, ale chyba winna jestem Ci wyjaśnienia. Proszę tylko byś mnie wysłuchał. –kiwnął głową na gest aprobaty- Nie jestem samobójczynią… przynajmniej nie byłam do wczoraj, i nie jestem bo w końcu nic sobie nie zrobiłam, dużo przeszłam i nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby odebrać sobie życie, ale tym razem było inaczej. To mnie przerosło. Wczoraj myślałam, ze jestem silna, a okazałam się tchórzem, pieprz****, tchórzem. Nawet porządnie się zabić nie umiem… nawet to mnie przerosło, ale z perspektywy czasu tak jest chyba lepiej, chyba jest lepiej, że żyje- spojrzałaś na niego ze łzaami w oczach przypominając sobie co  stało się wczoraj, albo przedwczoraj? Nie wiesz ile byłaś nieprzytomna, ale na razie nie miało to dla Ciebie najmniejszego sensu- Dziękuje Ci Harry, chciałabym Ci się jakoś odwdzięczyć za danie tak jakby drugiego życia, ale pewnie nie ma rzeczy którą mogłabym zrobić dla ciebie

-widziałbym coś co mogłabyś dla mnie zrobić- odpowiedział prawie natychmiast

-Co takiego? powiedz, a to zrobię- powiedziałaś to chociaż tak naprawdę nie wiedziałaś czy tego chcesz .Mógł Cię wykorzystać czy poprosić o cokolwiek, ale w sercu czułaś, że nie jest takim typem mężczyzny. Chłopak zadziornie się uśmiechnął i oparł o swoje krzesło

- pozwól mi do Ciebie przychodzić dopóki tu będziesz. Wiesz, że jestem dość sławną osobą i takie zdjęcia jakie zrobiono mi wczoraj z Tobą na rękach są teraz na każdej okładce gazet i obiegły pewnie pół świata. Mój menadżer, nasz menadżer chce żebym udał opiekuńczego.. wiesz to nie jest tak, że taki nie jestem. Dla mojej rodziny i chłopaków zrobiłbym wszystko, ale postrzegają mnie jako nieczułego kobieciarza

-dobrze możesz tu przychodzić, nawet miło się z Tobą rozmawia-przerwałaś mu. Zapadła cisza którą przerwał

-dlaczego chciałaś to zrobić? Może jestem wścibski, ale..- nie dokończył

-przerosło mnie to wszystko, wczoraj zmarł mój ojciec. Może to głupie i dziecinne, ale był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Ojcem i matką w jednym. Na świecie mam już tylko brata. Zero znajomych to dość smutne kiedy nie masz do kogo się odezwać.- nie chciałaś opowiadać mu całego Twojego życia, ale z drugiej story dziwiło Cię to, że bez namysłu opowiadałaś mu o sobie.

-na prawdę mi z tego powodu przykro, ale to, że twój tata umarł to chyba nie powód do samobójstwa przynajmniej moim  zdaniem- uniósł ręce by po chwili je opuścić.

-może i nie…

Kolejne dni były bardziej radosne. Twój brat oznajmił Ci, że będziesz ciocią. Z Harrym coraz lepiej się dogadywałaś. Po wyjściu ze szpitala często razem wychodziliście na spacery do kawiarni, a Twoje życie obróciło się o 180 stopni .

                                                                 ***5 lat później***
Siedziałaś na ławce z Twoim mężem Harrym. Na tej samej na której 5 lat temu zostawiłaś swoje ubrania by pozbawić się życia. Zamyśliłaś się patrząc w szklistą tafle wody, co nie unikało uwadze chłopaka

-mam nadzieje, że nie myślisz o tym, drugi raz nie będę Cię ratować-zaczął się chichotać, a Ty nawet nie myślałaś o samobójstwie, już nigdy odkąd przy Tobie był Harry- nie możesz tego zrobić, jeszcze nie zostawiłem na ziemi swojego potomka- zaczął Cię łaskotać, a Ty nie mogłaś powstrzymać się od śmiechu

-Może kiedyś!- wykrzyczałaś nie panując nad tonem głosu

-może?- uniósł jedną brew i momentalnie przestał Cię łaskotać, udawał urażonego


- dobrze na pewno  nie gniewaj się tylko się droczę-przytuliłaś się do jego torsu spoglądając w jego oczy, a on pocałował Cię w czoło ciesząc się czasem spędzanym z Tobą.




3 komentarze: