Na początku się przedstawię. Mam zaszczyt chyba tak to ujmę publikować tu swoje imaginy. Nie wiem czy wam się spodobają. Dziś dodam imagin którego piszę kontynuację tzw. część drugą. Tutaj nazwę się Bunią. Na pewno każdy z was Bunie kojarzy z bajką "Gumisie". Czemu Bunia? Wydaje się ciepła, miła i godna zaufania. Nie chce żebyście mnie kojarzyli z jakąś dziewczyną która jest niespełna zmysłów i ma dziwne wizje z 1D. Jestem zwyczajna i mam 18 lat (prawie). Byłabym wdzięczna za komentarze, wiem, że wam zajmie to chwilę nawet buźkę uśmiechniętą czy smutną i oczywiście czy chcecie 2 część. Od razu pisze, że to mój pierwszy imagin wcześniej pisałam opowiadanie. Wiem,ze ten jest dość dziwny, ale postaram się poprawić XD
WASZA BUNIA
WŁĄCZ TO - http://www.youtube.com/watch?v=SywgDfYoROE
Szłaś długą ulicą w centrum miasta. Było chłodno, ale w tej
chwili zdawałaś się o tym nie myśleć. Po za tym kto w Twojej sytuacji myśli o takich błahych sprawach jak pogoda.
Nigdy nie byłaś osobą zadumaną w sobie ani pewną siebie. Nie byłaś też silna
psychicznie. Codziennie udawałaś przed resztą świata. Nie chciałaś, żeby ludzie
na Ciebie patrzyli z politowaniem. Miałaś honor i dotychczas myślałaś, że to
dobra cecha. No właśnie dotychczas. Całe życie borykałaś się z problemami,
próbowałaś utrzymać rodzinę zwartą. Nigdy taka nie była, ale przez Twoje
zaangażowanie wydawało się, że dom jest względnie normalny. Twoja mama
wyjeżdżała od Twoich najmłodszych lat, a taty nigdy nie było, ale to on Cię
wychował.
Miałaś młodszego brata. Wiedziałaś, że otaczający ludzie Cię kochają,
ale wyjazd matki w tak młodym wieku był dla Ciebie traumą z dzieciństwa. Z roku na rok stawała się bardziej oschła a Ty
za wszelką cenę chciałaś być w centrum jej uwagi. Teraz w twojej głowie są
myśli których wlałabyś nie mieć. Mała {T.I} biegnąca za samochodem w którym
siedziała Twoja rodzicielka. Zamazany obraz.. ile lat temu to było? Około 17, a
Ty nadal to rozpamiętujesz. Można by
było powiedzieć, ze człowiek w wieku 25 lat nie wspomina takich rzeczy, ale to
był cios nie tylko dla Ciebie, ale także całej Twojej rodziny. Widziałaś jak
Twoja rodzina się rozpada. Tata stał się pracoholikiem, ale wieczorami znajdował
dla Ciebie i brata czas. Czytał wam
bajki. W dzień opiekowała się wami
babcia. Reszty dziadków już wtedy nie miałaś. Babcia stała się Twoją drugą
matką. Pewnego dnia matka oznajmiła Ci przez telefon, że weźmie rozwód z Twoim
ojcem. Po prostu miała tam kogoś, tak Ci się przynajmniej wydawało. Wtedy do
końca odizolowałaś się od reszty społeczeństwa . Ludzie w Twoim mieście uważali
Cię za odludka, osobę skrajnie aspołeczną, ale mało Cię to obchodziło. Po
tygodniu od telefonu matki tata przeprowadził z Tobą długą rozmowę z której się dowiedziałaś, że w
rzeczywistości Twoja mama nie żyje wyjechała by się leczyć ale lekarze nie
dawali jej szans. Oczywiście na początku podobno było lepiej dlatego raz na
jakiś czas mama przyjeżdżała. Przy tym wspomnieniu na twoim policzku spłynęła
pierwsza łza. Kochałaś matkę, choć nie
tak jak ojca. Zrozumiałaś teraz dlaczego gdy przyjeżdżała była taka smutna i
nie raz przyłapywałaś ją przy płaczu, a życzenia Bożonarodzeniowe były takie
zagadkowe. Gdy się dowiedziałaś miałaś 15 lat. Okres buntu i szaleństw.. w
twoim przypadku taki nie był. Byłaś spokojna, nie uroniłaś ani jednej łzy po
tak traumatycznej informacji, przyjęłaś
ją i wyszłaś z kuchni do swojego
pokoju. Radziłaś sobie dzięki muzyce. Nie śpiewałaś, nie grałaś na
instrumentach, a słuchałaś. Ciągle, wszędzie. Często zespołu One Direction. Obiecałaś sobie, że będziesz teraz dbać o
swoją rodzinę i nie pozwolisz ,żeby cokolwiek komuś z niej się stało. Udawało
ci się to. Wymuszałaś śmiech,
zaczepiałaś brata, często z nim rozmawiałaś. Po liceum poszłaś na studia pielęgniarskie. Było ciężko
tym bardziej, że musiałaś na nich pracować, bo ojciec miał problemy finansowe.
Nie miałaś mu tego za złe. Twoja babcia zmarła, brat był załamany. Nie patrzyłaś
wtedy na siebie. Na to co czujesz, mianowicie
pustkę i brak chęci do życia. Pragnęłaś tylko by Twój brat tego nie czuł,
„i tak nie pamięta praktycznie matki”-
pomyślałaś. Po studiach wyjechałaś do Londynu, gdzie zaczęłaś prace. Wszystko
zdawało się być piękne. Brat kończący studia, tata na emeryturze. Był starszy
od mamy o 10 lat i wiedziałaś, że kiedyś nadejdzie ten dzień, ale nie sądziłaś,
że będzie to tak szybko. Zaczął padać deszcz a Ty oprzytomniałaś. Twój makijaż
był cały rozmazany , a Twoja twarz kamienna. Otrząsnęłaś się. Przynajmniej
próbowałaś, ale łzy mimowolnie płynęły Ci po policzkach. Zmierzchało.
Postanowiłaś nie wracać do domu. Poszłaś do parku na ławkę na której zawsze
przesiadywałaś popołudniami karmiąc kaczki. Dlaczego tam przychodziłaś?
Odpowiedź była prosta. Było to jedyne miejsce które przypominało Ci Polskę i
tatę… który nie żył. Od kiedy? Telefon o jego śmierci dostałaś dzisiaj zaraz po
pracy. Nic nie widziałaś przez łzy idą na wskazane przez Twój mózg miejsce,
miałaś spuszczoną głowę. Nagle poczułaś, że coś przed tobą toruje Ci drogę. Byłaś
już niedaleko widziałaś Twoją ławkę i staw. Podniosłaś głowę by móc zobaczyć co lub kto znajduje się przed Tobą. Jak na
razie czułaś tylko deszcz i perfumy osoby w którą wpadłaś. Było Ci wstyd.
Rozmazany makijaż, mokre włosy… osoba zdawała Ci się znajoma. Po chwili
usłyszałaś
- Kur**, jak chodzisz, patrz pod nogi!- dopiero teraz zauważyłaś, że chłopak pociera chusteczką plamę po kawie na płaszczu której najwyraźniej byłaś sprawczynią
-nawet nie przeprosisz. Będziesz tak stać?- odwrócił się i wyrzucił kubeczek do kosza. Stałaś tam i nic nie mówiłaś.
-niemowa się trafiła, gdzie ja żyje, gdzie są jakiekolwiek zasady?!- krzyknął na Ciebie zirytowany brakiem czegokolwiek z Twojej strony. Odwrócił się, spojrzałaś na niego i wiedziałaś już skąd go kojarzysz. Harry Styles chłopak śpiewający głosem anioła. Dobrze pamiętasz lata w których kochałaś się w lokach ze sławnego One Direction. Uznałaś, że to się nie dzieje się naprawdę. Twoja trochę bujna wyobraźnia się uaktywniła. Tak myślałaś. Byłaś całą zapłakana. Łzy lały się ciurkiem po Twoich rumianych policzkach.
-Przepraszam- odpowiedziałaś drżącym głosem po czy kontynuowałaś, sądząc iż i tak jest to wymysł twojej wyobraźni
-mówisz o zasadach ja się pytam gdzie są na tym świecie uczucia i sprawiedliwość!
-kolejna desperatka, rzucił Cię chłopak? Tak? Możesz nie odpowiadać to jasne nikt by nie wytrzymał z niemową i pyskatą su** w jednym.
Rzuciłaś to koło uszy i ruszyłaś na miejsce do którego zmierzałaś. „ Dlaczego tu przyszłam?”- myślałaś. Nie wyobrażałaś sobie świata bez niego. Bez twojego taty. Zawsze Ci pomagał, pokazywał odpowiednią drogę. Nie miałaś już nic oprócz niego i brata. Siedząc na ławce wiedziałaś już, że chcesz to zrobić. Co? Chciałaś się zabić, wejść do lodowatej wody w stawie i już nigdy z niego nie wyjść, nie zobaczyć słońca. Co najbardziej Cię bolało? Że wyjechałaś, zostawiając go samego tak jak matka paręnaście lat temu, nawet nie zdążyłaś się pożegnać… to bolało najbardziej. Jedynym marzenie było być teraz przy nim. A brat? Byłaś pewna, że sobie poradzi miał dla kogo żyć miał wspaniałą narzeczoną . Wstałaś ściągałaś swój granatowy płacz kładąc go na ławce. Ściągałaś potem spodnie uznając, że gdy będziesz mniej rzeczy na sobie szybciej dostaniesz hipotermii. Stałaś teraz tylko w bluzce na ramiączkach i majtkach. Nie miałaś sił stać, przestałaś myśleć. Czułaś pustki lekki chłodny jesienny wiatr na Twojej skórze. Odsunęłaś się na drogę za ławką. Zamknęłaś swoje oczy, podniosłaś ręce i wyszeptałaś „to dla ciebie tato, już nigdy nie odejdę od ciebie”. Zaczęłaś biec. Wbiegłaś do lodowatej wody. Nie padało już ale Twoje włosy były całe mokre . Woda sięgała Ci do bioder, a z Twoich ust przy wydechu było widać mgiełkę. Można by było powiedzieć mgiełkę ulatującego życia. Znieruchomiałaś, nie wiedziałaś czy to przez temperaturę stawu w jesienną noc czy coś cię powstrzymuje. Patrzyłaś się tępo w tafle wody i myślałaś, ze nigdy wcześniej nie przyszłoby Ci to do głowy. Nagle usłyszałaś krzyk za sobą